Po chwili dyrektor zaczął mówić, lecz jia zajęty własnymi myślami, nie słuchałem go. Po chwili podeszła do mnie Rose z Dromedą.
- Wszystko w porządku?
- Co? - Spytałem się, ponieważ nie dosłyszałem pytania.
- Pytałam się, czy wszystko w porządku.
- Taa... wszystko jest w porządku, lecz mogłoby być lepiej.
- Denerwujesz się?
- Panno Hathaway, panno Black, panie Black nie ma czasu na miłe pogaduszki.
Niechętnie weszliśmy do gabinetu profesorki.
- Do Ministerstwa udamy się za pomocą Proszku Fiuu. Jako pierwszy przeniesie się pan Black.
- Minervo, wytłumaczę wasze zniknięcie wizytą u Cygnusa Blacka, który leżałby w Mungu.
- Dobrze, Albusie.
Profesor McGonagall podała mi Proszek. Aż mnie korciło, aby źle wypowiedzieć adres, lecz nie mogłem tego zrobić. Wszedłem do kominka i wziąłem garść Proszku.
- Ministerstwo Magii.
Po chwili pojawiłem się na miejscu. Musiałem teraz czekać na resztę. Gdy się pojawili, poszliśmy w stronę Wizengamotu. Czułem się, jakbym szedł na ścięcie.
***
Stałem sam przed drzwiami. Rose, Dromeda, McGonagall, a nawet Regulus, mieli zeznawanie za sobą. Po chwili drzwi się otworzyły i jakaś kobieta kazała mi wejść do środka. Zostałem posadzony na wolnym krześle i zmuszony do wypicia Veritaserum.
- Imię i nazwisko.
- Syriusz Orion Black.
- Co ma pan wspólnego z Walburgą Black?
- To moja matka.
- Ilę razy został pan potraktowany cruciatusem przez Walburgę Black?
- Cztery, trzy razy przed Hogwartem i raz kilka dni temu.
- Czy pańska matka miała powód?
- Nie wiem, czy można nazwać to powodem, ale raz zostałem potraktowany cruciatusem, za obrażenie Rodolphus'a Lestrange, narzeczonego mojej kuzynki Bellatrix, następnie za uwolnienie skrzata domowego, który i tak został przyjęty z powrotem, potem za pójście z moim wujem do mugolskiej części Londynu, a ostatni raz był za stanie się Gryfonem, a nie Ślizgonem.
- Pani Black, proszę podać różdżkę.
Moja matka podała różdżkę, która należała do mego ojca.
- To nie jest różdżka mojej matki! - Zerwałem się z krzesła.
Członkowie Wizengamotu nawet na mnie nie spojrzeli. Walburga Black spojrzała na mnie z triumfem w oczach. Po chwili otrzymała różdżkę z powrotem.
- Tą różdżką nie rzucono żadnego niewybaczalnego zaklęcia. Walburga Black jest niewinna.
- Co?!
Nie zastanawiając się dłużej wybiegłem z sali. Po jakimś czasie na kogoś wpadłem.
- Syriusz?
Podniosłem wzrok.
- Wuj Alfard.
Moja wściekłość nagle się ulotniła. Wuj przytulił mnie do siebie. Po kilku minutach odsunął mnie od siebie.
- To teraz opowiadaj, czemu byłeś taki wściekły.
- Otóż moja matka sprawiła, że Wizengamot twierdzi, że jest niewinna. I to wszystko przez to, że dała różdżkę mego ojca, a nie swoją, do sprawdzenia.
- Co?!
Po chwili podbiegła do nas Rose.
(Rose?)
Ps. Alfard Black wygląda mniej więcej tak:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz