Kiedy moja bransoletka spadła mi z ręki, przestraszyłam się przez co przemieniłam się w wilkołaka. Malfoy, Coorch i Bengs uciekli, jak tylko mnie zobaczyli. Jednak Syriusz stał wciąż przy mnie i mierzył mnie wzrokiem.
- Rose? -spytał po chwili.
Pokiwałam głową.
Nagle poczułam, że jest cięższa, niż zwykle. W oczach chłopaka ujrzałam swoje odbicie, a na mojej głowie duże rogi! Po chwili Syriusz miał długie zęby. Usłyszałam jakieś śmiechy. Już wiedziałam czyja to sprawka...nie jaka Vectraly zapewne rzuciła na nas jakieś zaklęcia, podejrzewam, że Anteoculatia i Densauego. Syriusz również na nią spojrzał, po chwili zmieniłam się znów w człowieka i ruszyłam w jej stronę, a chłopak za mną.
- O moim przypadku pogadamy później -rzuciłam do chłopaka.
- Jasne.
Shinesanyo zniknęła mi z pola widzenia. Miałam ochotę potraktować ją jakimś ośmieszającym zaklęciem, ale już jej nie było.
Wyrwałam jakiemuś pierwszorocznemu książkę z rąk i cisnęłam nią o podłogę.
- Co ty robisz!? -krzyknął
- Zamknij się! -powiedziałam przykładając mu różdżkę do gardła.
- Rose, uspokój się. -powtarzał Syriusz. Po czym odepchnęłam chłopaka i ruszyłam w stronę dormitorium.
Oczywiście Syriusz pobiegł za mną i próbował mnie zatrzymać. Nagle na drodze stanął nam profesor Quirrell.
- Zejdź mi z drogi!
- Widziałem jak potraktowałaś tamtego puchona. Odejmuję Slytherin'owi 10 punktów.
- A widział pan jak potraktowała nas, nie jaka Vectraly Shinesanyo?! Używa zaklęć na innych uczniach, a nie powinna!
- Nie wiem o czym mówisz.
- O nie sprawiedliwości! Przez ten podział na domy, uczniowie stają się gorsi! ... Tylko dlatego, że należę do Slytherin'u mam nie przyjaźnić się z Gryffon'em?!
Profesor nic nie odpowiedział i odszedł. Zostałam na korytarzu sama z Syriuszem...
<Syriusz?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz