Przeczytałam list, który podał mi Syriusz. Chłopak przynajmniej ojca chrzestnego ma spoko. Oddałam mu list i dokończyłam kanapkę, chyba Syriusz chciał, żebym coś powiedziała, bo cały czas gapił się na mnie z nadzieją w oczach, ale ja nie nie wiedziałam co mu mogę na to wszystko powiedzieć.
- Sprawy zaszły bardzo daleko. -odezwałam się, gdy szliśmy na trzecią lekcję.- Teraz to nie masz innego wyjścia, święta spędzisz ze mną i moją mamą.
Syriusz chciał zaprzeczyć.
- Twoja matka została oskarżona o torturowanie Cię, sprawa trafiła do Wizengamot'u. Zapewne jak tylko przekroczysz próg domu pożałujesz. Jestem pewna, że Twoi rodzice będą jeszcze gorsi niż do tej pory.
Syriusz przemilczał chwilę. I tak w ciszy spędziliśmy całe popołudnie. A potem, każde z nas poszło do swojego dormitorium. Nie spałam całą noc, zasnęłam dopiero przed 6 rano.
***
Po wykonaniu porannych czynności poszłam do sowiarni. Przez godzinę siedziałam z Aragog'iem i rozmyślałam o dzisiejszym dniu. Nagle wszystkie sowy zerwały sie ze swoich miejsc. Okrążyły chyba całą szkołę i wróciły na miejsce...dziwne...
- Tu jesteś. -usłyszałam zmachany głos Dromedy.- Chodź szybko, jak się będziesz obijać spóźnimy się.
- Już idę.
Podniosłam się i zbiegłyśmy szybko po schodach. Na dole czekali już na nas Syriusz, profesor Dumbledore, i McGonagall.
<Syriusz?>
sobota, 17 października 2015
Od Rose do Syriusza
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz