Zaciekawiony szedłem w stronę Rose. Po chwili usłyszałem:
- Syriusz!
Nie chętnie się odwróciłem. Zobaczyłem biegnącą w moją stronę Dromedę.
- Coś się stało?
- Tak! Twoja matka jest tutaj i wściekła szuka ciebię.
- Co?! Przecież Narcyza "przekazała" mi dzisiaj ostrzeżenie od matki, że mam drugą szansę.
- Widocznie zmieniła zdanie.
- Gdzie ona teraz jest?
Zanim Andromeda zdążyła odpowiedzieć, usłyszałem moją matkę, którą próbowała powstrzymywać przez McGonagall, gdy szła z Regulusem w moją stronę.
- TY PARSZYWY KUNDLU! MASZ NATYCHMIAST ZMIENIĆ PRZYDZIAŁ!
Wcześniej "Parszywy Zdrajca Krwi" , teraz "Parszywy Kundel" ciekawe co będzie następne.
- Pani Black proszę się natychmiast uspokoić. Może porozmawiamy o tym w moim gabinecie.
Moja matka wycelowała różdżką w Profesorkę.
- TAKA SZLAMA JAK TY NIE BĘDZIE MI MÓWIĆ CO MAM ROBIĆ!
- Ciociu... - Przed moją matką stanęła Andromeda.
Moja matka spojrzała na Dromedę.
- Mam dla ciebię ważną informację od twojej matki.
- Jaką? - Spytała niepewnie moja kuzynka.
- Po ukończeniu Hogwartu wyjdziesz za mąż za Crouch'a.
- Nie zrobię tego.
- Zrobisz!
- Ona tego nie zrobi, ponieważ się już wcześniej zaręczyła. - Stanąłem po stronie Dromedy.
- Milcz psie!
Wycelowała w moją stronę różdżkę.
- Crucio!
Upadłem, krzycząc z bólu, na ziemię. Czułem jak moje ciało nienaturalnie się wije. Po chwili opanowała mnie ciemność, a ja straciłem przytomność.
***
Obudziłem się w Skrzydle Szpitalnym. Ujrzałem pochylającą się nade mną Andromedę.
- W końcu się obudziłeś. - Przytuliła się do mnie.
Jęknąłem z bólu.
- Wybacz, nie pomyślałam. - Cofnęła się i usiadła na krześle.
- Jak długo...
- Byłeś nieprzytomny? - Dokończyła za mnie.
Kiwnąłem głową.
- Pięć dni.
- Tak długo?
- Owszem. Jeszcze dwa dni, a zostałbyś wysłany do Munga.
Jęknąłem.
- Wybacz, że zdradziłem, że zaręczyłaś się.
- Nic się nie stało, pominając to, że twoja matka potraktowała cię cruciatusem.
- Nie pierwszy raz...
- Co?! Dopiero teraz mi to mówisz!
- Nie było o czym.
- Jak to nie było o czym?! Ja cię kiedyś uduszę za tą twoją bezmyślność.
- Wydarzyło się coś przez te pięć dni?
- Tak. Twoi współlokatorzy, ja oraz Rose byliśmy codziennie u ciebie. A i jeszcze jedno niedługo dostaniesz list z Ministerstwa o przesłuchaniu twojej matki w Wizengamocie. Z tego co wiem Regulus, Rose, McGonagall oraz ja również dostaniemy.
Po chwili drzwi się otworzyły. Weszła przez nie Rose.
- Syriusz?
(Rose?)
poniedziałek, 31 sierpnia 2015
Od Syriusza do Rose
sobota, 29 sierpnia 2015
Od Rose do Syriusza
Byłam lekko zszokowana zachowaniem Syriusza. Choć nie, lekko, to za mało powiedziane. Nagle James zaczął się śmiać. Patrzałam na nich obydwóch ze zdziwieniem. Gdy Pielęgniarka puściła Syriusza, chłopak podbiegł do mnie i spytał się czy ze mną wszystko w porządku, bo wcale się nie śmieje. Nie wiedziałam co mu odpowiedzieć...Gdy James nas zobaczył przestał się śmiać i nagle spoważniał.
- I was przydzielili do Gryffindor'u? -odpowiedziałam po chwili i uśmiechnęłam się do chłopaka. Odwzajemnił uśmiech i zwrócił się do pielęgniarki.
- Wszystko w porządku, źle się poczułem, ale teraz jest już naprawdę wszystko w porządku.
Kobieta popatrzała na naszą trójkę z lekkim niedowierzaniem i odłożyła pasy.
Wyszliśmy ze skrzydła szpitalnego i skierowaliśmy się na boisko. Po Historii Magii mieliśmy lekcję latania, ale oczywiście, spóźniliśmy się i już pani Hooch miała odjąć 5 punktów dla domu każdego z nas, kiedy James powiedział, że to by było nie sprawiedliwe, ponieważ Syriusz źle się poczuł, więc chyba dobrze zrobiliśmy prowadząc go skrzydła szpitalnego. Nauczycielka, oczywiście nie wierzyła nam, ale nie odjęła punktów.
***
Jak tylko lekcja się skończyła poszłam do swojego pokoju, aby pouczyć się i odrobić zadane lekcje. Po skończonej nauce, postanowiłam wysłać sowę do mojej matki.
" Cześć mamo!
Dostałam się do Slytherin'u...I bardzo się z Tego cieszę. Jest tu wspaniale i bardzo ciekawie. Niestety mój nowy kolega, którego poznałam w pociągu trafił do Gryffindor'u...Jednak jest na razie jedyną osobą, którą do tej pory bardzo polubiłam.
Kocham Cię"
Podeszłam do Aragog'a i dałam mu małą kopertę. Sowa mrugnęła do mnie i odleciała.
Gdy weszłam do pokoju wspólnego Slytherin'u kilku chłopaków z pierwszych 3 roków gapiło się na mnie z pogardą. Nie wiedziałam o co im chodzi, ale udawałam, że nic nie zauważyłam. Wyszłam z pokoju i poszłam się przejść po okolicach Hogwartu. Spacerowałam przy zakazanym lesie, gdy nagle ktoś zawołał.
- Ej ty, Roza!
Odwróciłam się i zobaczyłam, że w moją stronę kierują się chłopacy, Ci sami którzy się na mnie gapili w pokoju.
- Rose. -poprawiłam krótko.
- Nie ważne. -odpowiedział chłopak, chyba z trzeciego roku.
Wszyscy patrzeli na mnie z wściekłością. O co im chodzi?
- Możesz nam wytłumaczyć jakim prawem jesteś w Slythrinie?!
- O co wam chodzi?
- O to, że jako Ślizgonka nie powinnaś zadawać się z Gryffon'ami!
- Nie wasza sprawa.
- Właśnie, że nasza. Prawdziwy Ślizgon nie zadaje się ze swoimi wrogami.
- A szczególnie ze zdrajcą krwi! -Już wiem o co im chodzi...
Przydzielono mnie do Slytherin'u, a Black'a do Gryffindor'u. Przez co nazywają go zdrajcą krwi...Ślizgoni i Gryffoni są tak jakby wrogami, więc jako Ślizgonka nie powinnam się z nim zadawać...
- Chłopaki, myślicie, że tak łatwo zerwać z chłopakiem? -zaczął jakiś blondyn.
- Jakim chłopakiem?! Ja nie... -jak mogło im coś takiego przyjść do głowy!- To nie jest mój chłopak!
- Taak, na pewno.
- Nie wiem jak wy, ale ja jej wieżę. -odezwał się znów chłopak, który przekręcił moje imię. Wszyscy spojrzeli na niego ze zdziwieniem.- On nie jest jej chłopakiem, tylko narzeczonym.
Wszyscy wybuchli śmiechem, jednak po chwili znów spoważnieli.
Nagle zauważyłam Syriusza w oddali. Udałam jednak, że go tam nie ma, aby się nie zorientowali. Miałam nadzieję, że pomyśli, że go nie zauważyłam i sobie pójdzie. On jednak, zaczął iść w naszą stronę.
<Syriusz?>
Od Dimitra do Nicolasa
Szedłem przez korytarz w szatach herbem Ravenclaw'u. Cieszyłem się, że jestem w tym domu. Babcia opowiadała mi, że moja matka, Rosali, także należała do Ravenclaw. Jednak mój ojciec nie chodził w ogóle do Hogwartu. Był wampirem i wychowywała go rodzina...
Nagle wpadł na mnie jakiś chłopak.
- Uważaj jak chodzisz. -powiedziałem do chłopaka, podnosząc się z podłogi.
- Przepraszam, zamyśliłem się.
Otrzepałem się i pomogłem wstać chłopakowi.
- Dymitr Prior, pierwszoroczny z Ravenclaw.
- Ja jestem Nicolas Cassel, Slytherin.
- Miło Cię poznać. -powiedziałem, po czym pomyślałem, że ten upadek wcale nie był miły...był trochę bolesny...
Chłopak uśmiechnął się leniwie. Staliśmy w milczeniu przez jakiś czas.
- No to ja będę już szedł...
- To ja też, cześć.
- Cześć.
Hmm...dziwny ten gość. No, ale cóż...nie będę się przejmował jakimś Ślizgonem. Pomyślałem i ruszyłem na ostatnią lekcję...Astronomia.
***
Siedziałem na korytarzu i czytałem książkę o wilkołakach. Podobno są naszymi wrogami, znaczy wrogami wampirów...Od wieków moi przodkowie walczą z nimi, bardziej chodzi tu o terytorium niż jedzenie...Ja jeszcze nigdy nie spotkałem żadnego wilkołaka. Wiem to, by gdybym jakiegoś spotkał obudziłaby się we mnie żądza krwi i władczości. Zmieniłbym się bardzo, nie tylko z charakteru, ale i też z wyglądu. Moi dziadkowie mi o tym opowiadali, gdy spotkałbym jakiegoś wilkołaka, moja skóra zaczęłaby robić się blada i skamieniałaby. Moje kły szybko urosną, a oczy zmienią kolor na ciemny czerwień.
Nagle usłyszałem jakiś głośny hałas. Oderwałem wzrok od książki i zobaczyłem niewielką grupkę Ślizgonów z pierwszego, drugiego i trzeciego roku. Gdy zbliżali się moją stronę spytałem co się stało. Najstarszy powiedział mi, że "muszą pogadać" z taką jedną co zadaje się Gryfonami.
- Nazywa się Rose Hathay... czy jakoś tak. -powiedział jeden z pierwszorocznych.
- To źle, że zadaje się z uczniami Gryffindor'u?
- Jeżeli jest ze Slytherin'u, a tak właśnie jest, to owszem jest to bardzo źle.
Zastanowiłem się chwilę i wróciłem do czytania książki.
Chłopacy wybiegli ze szkoły i już ich nie widziałem. Gdy podniosłem ponownie wzrok zobaczyłem niedaleko siebie Nicolas'a. Zaczął iść w moją stronę.
<Nicolas?>
Awaria?
Nie wiem co się dzieje, ale ostatnio blogger mi nie działa, a jak edytuję form'y w Blogger Apk, czy jak to tam się zwie, znajdują się na samym początku dodanych postów, zupełnie jakby były dopiero przed chwilą dodane.
Od Lily do Jamesa
Gdy pożegnałam się z rodzicami, wzięłam rozbieg i wbiegłam w ścianę. Po chwili znalazłam się na peronie 9 i 3/4. Rozejrzałam się za Severus'em. Nagle ktoś krzyknął moje imię.
- Lily! Cześć!
Odwróciłam się w stronę, z której dochodził głos. Był to nie kto inny jak Severus Snape.
- Cześć.
Przytuliliśmy się na powitanie i weszliśmy do pociągu. Wszystkie przedziały były zajęte, więc trochę nam zajęło czasu, kiedy znaleźliśmy prawie wolny.
- Lily, tu jest miejsce. -powiedział mój towarzysz.- A nie jednak ktoś tam siedzi.
Podeszłam bliżej i ujrzałam chłopaka, siedział tam całkiem sam. Nie licząc jego sowy.
- Nie przesadzaj, na pewno zgodzi się, abyśmy się dosiedli.
Otworzyłam drzwi do przedziału i spytałam.
- Możemy się dosiąść?
- Tak. Jestem James Potter, a wy?
- Lily Evans, a to mój przyjaciel Severus.
odpowiedziałam wchodząc do przedziału. Sev położył już swoje torby na półkę, po czym chciał pomóc położyć mi moje, ale James go uprzedził i za nim, Severus zdążył coś zrobić mój bagaż był już ułożony na półce.
***
Nie mogłam w to uwierzyć! Siedzę przy stole Gryfonów, a mój przyjaciel, trafił do Slytherinu?! Z tego co słyszałam od innych pierwszorocznych uczniowie Gryffindor'u i Slytherin'u są wrogami. Nigdy Severus nie będzie moim wrogiem. To mój przyjaciel!
Nagle moje rozmyślania przerwał James.
<James?>
poniedziałek, 24 sierpnia 2015
Od Jamesa
- James! Śniadanie!
Zszedłem z miotły i poszedłem na śniadanie. Gdy wszedłem do jadalni odezwał się mój ojciec.
- Spakowany jesteś?
Pokiwałem głową.
- To dobrze. Zaraz po śniadaniu jedziemy na King's Cross.
Usiadłem przy stole i zacząłem jeść.
***
Pojawiliśmy się na King's Cross dziesięć minut przed odjazdem pociągu. Szybko pożegnałem się z rodzicami. Potem wziąłem Gryfina i kufer. Zacząłem szukać wolnego przedziału. Po kilku minutach znalazłem go. Pociąg odjechał. Zacząłem rozmyślać o tym co mnie spotka w Hogwarcie. Po chwili usłyszałem dwa głosy. Drzwi do przedziału się otworzyły, a ja ujrzałem rudowłosą dziewczynę w towarzystwie bladego, czarnowłosego chłopaka.
- Możemy się dosiąść?
- Tak. Jestem James Potter, a wy?
(Lily?)
Od Nicolasa
***
Ocknąłem się na kanapie. Pierwsze co zobaczyłem to matka stojąca przy oknie. Jej blond włosy opadały na niebieską sukienkę. Nie ważne co by się nie stało matka zawsze wyglądała idealnie. Tym razem na jej twarzy było zmartwienie. Wstałem, gdy tylko to usłyszała spojrzała w moim kierunku. Jej wzrok zatrzymał się na mojej szyi. Założę się, że była cała sina. Ruszyłem do swojego pokoju by w końcu się spakować. W końcu jutro wyjeżdżam do Hogwartu. Spakowanie się zajęło mi jakieś 15 minut. Nic specjalnego nie miałem do zabierania.
***
Matka przetransportowała nas na peron. Pełno podekscytowanych dzieciaków żegnało się z rodzcami. Mistik owinął się wokół mojego karku zawsze gdy go potrzebowałem to się sprawdzał. Kot wyglądał napewno lepiej niż mój kark. Miałem już wchodzić, gdy matka chwyciła mnie za ramię. Odwróciłem się w jej stronę. Przez chwilę na mnie patrzyła swoimibłękitnymi oczami potem pocałowała mnie w policzek. Odsunęła ssię na jej twarzy pojawił się uśmiech. Widziałem go chyba po raz pierwszy w życiu. Lekko zszokowanu odwróciłem się i wszedłem do pociągu. Znalazłem jakieś miejsce tak by nie rzucać się w oczy.
***
-Nikolas Cassel- rozległ się głos. Podszedłem jak każdy dzieciak. Nałożono mi tiarę. Na chwilę wszystko dla mnie ucichło.
-Slytherin- odezwała się w końcu. Czyli wylądowałem tak jak ojciec.
***
Siedziałem gdzieś z tyłu. Trzecia lekcja. Historia magii. Już się nudziłem, sądziłem, że będzie trudniej i będę mógł się na tym całkowicie skupić. Tyle, że wbrew pozorom wszystko było łatwe. Słuchałem jednym uchem i czasami coś notowałem, ale głównie gapiłem się poprostu w okno. W końcu lekcja sie skończyła. Wszyscy rzucili się do wyjścia. Ja szedłem gdzieś z tyłu. Szedłem do następnej klasy, gdy nagle na kogoś wpadłem
Ktoś?
niedziela, 23 sierpnia 2015
Nowy Gryfon!
Nazwisko: Potter
Patronus: Jeleń
Wiek: 11
Płeć: chłopak
Status krwi: Czystej krwi
Data urodzin: 27 marca 1960
Charakter: James jest mądrym i bardzo zdolnym czarodziejem, cenionym przez innych ludzi. Często jednak udaje idiotę, żeby nauczyciele się nad nim zlitowali. Jest gotowy ryzykować wszystko dla swojej rodziny i przyjaciół. Jego niewątpliwa cecha to tolerancyjność wobec mugoli mugolaków, charłaków i czarodziei półkrwi. Ponad to nie ma uprzedzeń do wilkołaków i wampirów. Jego największymi wadami są arogancja i duma. Potrafi być również złośliwy wobec swoich nieprzyjaciół.
Zdolności: Pojedynkowanie
Genetyka: -
Rodzina: Charlus Potter, Dorea Potter
Zwierzak: Gryfin
Różdżka: Mahoń, Pióro Feniksa, 11 cali, elastyczna
Hobby: Udawanie głupiego, robiecie kawałów, Quidditch
Ulubiony przedmiot: Latanie
Znienawidzony przedmiot: Wróżbiarstwo
Ulubiony nauczyciel: Rolanda Hooch
Znienawidzony nauczyciel: Sibilla Trelawney
Punkty: 10
Na Howrse: SyriuszBlack
Od Syriusza do Rose
- Miałem wrażenie, że dzieje się ze mną to, co działo się ze mną po przyjęciu zaręczynowym Bellatrix.
Rose pobladła.
- Idziemy do Skrzydła Szpitalnego!
- Ale już mi lepiej.
Dziewczyna, przytrzymując mnie z jednej strony, pociągnęła mnie w stronę drzwi. James, milcząc, przytrzymywał mnie z drugiej strony. Po chwili ujrzałem Dromedę. Może ona mnie uratuje.
- Dromeda, ratuj! Oni chcą mnie do Skrzydła Szpitalnego!
Kilka osób spojrzało się na nas z zainteresowaniem. Moja kuzynka podeszła do nas.
- I na pewno mają ku temu powód, młody. - Potargała mnie po włosach.
- Nie mają. Przysnąłem trochę na lekcjach, a oni już coś sobie ubzdurali.
- Wybacz Syri, ale ci nie pomogę. Mam spotkanie z Tedem i nie mogę się spóźnić.
- Czemu mam wrażenie, że spotkanie oznacza randkę?
- Bo tak jest.
Andromeda odeszła kilka kroków. Po chwili jednak sobie coś przypomniała i odwróciła się w naszą stronę.
- Dopilnujcie, aby przywiązali Syriego do łóżka.
Po chwili zniknęła w tłumie. Zostałem pociągnięty w stronę Skrzydła Szpitalnego. Kilka minut później pojawiła się przed nami Narcyza z Malfoyem. Moja kuzynka pochyliła się przede mną.
- Pamiętaj, jedna szansa na zmienienie przydziału. Inaczej twoja matka przybędzie do Hogwartu, aby porozmawiać z dyrektorem. A jak wrócisz do domu, będzie czekać na ciebie coś specjalnego, Zdrajco Krwi. - Syknęła do mnie.
Po chwili odsunęła się ode mnie i zniknęła gdzieś z Malfoyem. Znowu zostałem zaciągnięty do Skrzydła Szpitalnego. Trafiliśmy tam kilka minut później. Od razu, jak tam weszliśmy, Rose podeszła do pielęgniarki. Zaczęła jej coś tłumaczyć. Po chwili pielęgniarka zaprowadziła mnie do jednego z wolnych łóżek i kazała mi się położyć.
- Ale mi nic nie jest.
- Gdyby tak było, nie musiałbyś tu siedzieć.
Nie zastanawiając się, co robię, wskoczyłem na łóżko i stanąłem na nim wyprostowany.
- Ja Syriusz Orion Black, Minister Magii oznajmiam, że osoby nie będące chore nie powinny być przetrzymywane w Skrzydle Szpitalnym.
Zeskoczyłem z łóżka. Pielęgniarka zaczęła mnie gonić i próbowała mnie złapać, lecz ciągle wymykałem się jej. Po jakimś czasie nie zauważyłem niestety stołka, o który się potem potknąłem. Upadłem na podłogę. Pielęgniarka dopadła mnie i zaprowadziła w stronę łóżka. Kazała mi położyć się na nim. Wykonałem polecenie, nie chcąc kłócić się z pielęgniarką, a poza tym kostka zaczęła mnie boleć. Po chwili odezwał się James.
- Jakaś dziewczyna z chyba ostatniego roku kazała go przywiązać do łóżka.
- To była Andromeda, moja kuzynka.
Pielęgniarka zniknęła gdzieś, a po chwili wróciła trzymając jakieś pasy.
- Jest to chyba jedyne możliwe rozwiązanie.
Pielęgniarka zaczęła mnie przypinać nimi do łóżka, abym więcej nie biegał po Skrzydle Szpitalnym.
- Ratunku! Pielęgniarka mnie molestuje!
(Rose?)
Od Rose do Syriusza
- Syriusz, co Ci?
<Syriusz?>
czwartek, 20 sierpnia 2015
Od Syriusza do Rose
- Co robiłeś z tą Ślizgonką? - Syknął do mnie.
- Nic.
- Jakoś nie wierzę. Tym bardziej, że wybiegła z Wielkiej Sali po tobie.
Nic nie odpowiedziałem, tym samym kończąc rozmowę. Udawałem, że słucham nauczyciela, lecz tak naprawdę zastanawiałem się, w jaki sposób uniknąć pobytu na święta i wakacje na Grimmauld Place 12. Chociaż właściwie święta mógłbym spędzić w Hogwarcie, a wakacje nie wiem... może na Pokątnej. Po tej decyzji zacząłem przeklinać swoją głupotę, że powiedziałem komukolwiek o cruciatusach, które wykorzystywała przeciwko mnie moją, niestety, matka. Po chwili poczułem jednak ból głowy. Miałem wrażenie, że znowu obrywam cruciatusem, lecz to było niemożliwe, ponieważ pewna kobieta, uważająca się za moją matkę była w Londynie. Na mojej twarzy pojawił się pot. Z trudem powstrzymywałem się, aby nie krzyczeć. Po chwili ból ustał, a mnie otoczyła ciemność.
(Rose?)
Nowy Ślizgon!
Imię: Nicolas
Nazwisko: Cassel
Patronus: Lis
Wiek: 11
Płeć: Chłopak
Status krwi: Czystej krwi
Data urodzin: 13 kwietnia 1960
Charakter: Nicolas to typ samotnika jest osobą tajemniczą nie mówi o sobie nic. Lubi być sam ze swoimi myślami. Rządzi się swoimi zasadami, jest bardzo opanowany i nie da się go wyprowadzić z równowagi. Nie lubi się rozgadywać, woli powiedzieć wszystko jak najkrócej, ale konkretnie. Raczej nie ukazuje uczuć kryje wszystko za "kamienną maską". Inteligentny i nieprzewidywalny. Zawsze zachowuje zimną krew często jako jedyny. Bystry i pomysłowy, potrafi wymyślić coś nawet w najgorszej sytuacji. Jeśli jest taka potrzeba potrafi być niebezpieczny. Szybko potrafi ocenić swoje siły i współwalczących i dobrze to wykorzystać. Charyzmatyczny. Bardzo dużo wymaga. Zawsze dąży do wybranego celu nawet po "trupach" ma wielkie ambicje. Sprytny i przebiegły.
Zdolności: Pojedynkowanie
Genetyka: -
Rodzina: ojciec James Cassel matka, Isabel Cassel
Zwierzak: Mistik
Różdżka: Tarnina, Włókno ze smoczego serca, 12 cali, twarda
Hobby: Czytanie książek, czary
Ulubiony przedmiot: Zaklęcia i uroki
Znienawidzony przedmiot: Wróżbiarstwo
Ulubiony nauczyciel:-
Znienawidzony nauczyciel: -
Punkty: 10
Na Howrse: Tiger9799
Od Rose do Syriusza
- Idziemy do dyrektora!
- Teraz?
- Tak.
Zaciągnęłam go w stronę zamku. Poszliśmy do pokoju Dambledore'a, ale nie było go tam. Pobiegliśmy więc do profesor McGonagall, która powiedziała, że dyrektora nie ma. Wyjechał gdzieś i będzie dopiero za kilka dni.
- A o co konkretnie chodzi?
- No już nie ważne...
- Acha, no dobrze...teraz idźcie na lekcje.
- Dobrze pani profesor -odezwał się do tej pory milczący Syriusz.
W drodze na zajęcia z zaklęć i uroków, powiedziałam chłopakowi, że nie podoba mi się to jak traktuje go matka.
- Przyzwyczaiłem się...
Jak można przyzwyczaić się do czegoś takiego?
- Jeżeli Twoja matka serio zamierza Cię znów potraktować tym zaklęciem, to nie pozwolę Ci wrócić do domu.
Chłopak spojrzał się na mnie. Był b=zdziwiony tym co powiedziałam, chciał coś powiedzieć, ale otworzyłam drzwi od sali. Wszyscy uczniowie i profesor Flitwick spojrzeli na nas.
- Przepraszamy za spóźnienie....Pogadamy później -zwróciłam się do Syriusza.
Chłopak kiwnął głową i usiadł obok chłopaka w okularach.
<Syriusz?>
wtorek, 18 sierpnia 2015
Od Syriusza do Rose
- No dobra, może to w czymś pomoże... ale może jeszcze bardziej wkurzyć moją matkę. Ciągle nie może ona zrozumieć, czemu nie mogę być taki sam jak Regulus.
- Regulus?
- Mój młodszy brat-idiota. Pomijając to, że jest taki, jaki według mojej Black powinnien być, łatwo nim manipulować. Co nie oznacza, że to robię. - Rozłożyłem ręce w bezbronnym geście.
- Jasne...
- Mówię serio, od manipulowania w mojej rodzinie jest moja matka, jej brat Cygnus, a ojciec moich kuzynek, oraz Bellatrix, będąca moją kuzynką. Po jej przyjęciu zaręczynowym zostałem po raz pierwszy potraktowany Cruciatusem, tylko dlatego, że nie zgodziłem się poślubić, po skończeniu Hogwartu, córki Crouch'a.
- Kiedy to było?
- Jakieś dwa miesiące temu. - Skrzywiłem się. - Później oberwałem dwa razy. Raz za uwolnienie Stworka, naszego wrednego skrzata. Niestety matka go przyjęła z powrotem. A później przez to, że wybrałem się z wujem Alfardem, drugim bratem matki do mugolskiej części Londynu.
Jak to możliwe, że było mi tak "łatwo" o tym rozmawiać z Rose. Nawet Dromeda o tym nie wiedziała.
- Idziemy do dyrektora!
- Teraz?
- Tak.
Rose zaciągnęła mnie w stronę zamku.
(Rose?)
Od Rose do Syriusza
***
Gdy się w końcu zatrzymał spytałam:
- Wszystko w porządku?
- Taa... pomijając, że matka ma zamiar potraktować mnie Cruciatusem.
Że co?! Jego matka stosuje na nim jedno z niewybaczalnych zaklęć?!
- Jak to Cruciatusem?!
- Normalnie...
- Ale ona...nie ma prawa!
- Myślisz, że ją to obchodzi? Jestem w Gryfonem! Syriusz Orion Black jedyny Gryfon w rodzinie Black'ów.
Nie wiedziałam co o tym wszystkim myśleć. Jak ona mogła?! Na własnym synu?
- Pójdę do dyrektora i może będzie można coś z tym zrobić?
<Syriusz, co o tym myślisz?>
poniedziałek, 17 sierpnia 2015
Od Syriusza do Rose
Pewnym krokiem podszełem do stołka i usiadłem na nim. Po chwili pani profesor założyła mi Tiarę.
- Kolejny Black. Gdzie by cię przydzielić? Do Hufflepuff'u nie pasujesz, do Ravenclaw'u też nie, pomimo, że jesteś inteligentny. Czyli Slytherin, albo Gryffindor. Trudno wybrać dla ciebie dom.
Przewróciłem z podenerwowania oczami. Jak tak dalej pójdzie Tiara przydzieli mnie gdzieś dopiero jutro. Po chwili usłyszałem.
- Gryffindor!
Wszyscy w Wielkiej Sali oniemieli. No tak, jestem p i e r w s z y m i zapewne ostatnim Blackiem w innym domu niż Slytherin. Profesor McGonagall zdjęła mi Tiarę. Zszedłem ze stołka i podszedłem do stołu Gryfonów. Usiadłem na miejscu obok czarnowłosego chłopaka w okularach. Spojrzałem na stół Ślizgonów i ujrzałem Narcyzę spoglądającą na mnie morderczym zwrokiem. Dromeda, która siedziała obok młodszej siostry, postała mi uśmiech, który odwzajemniłem. Następnie spojrzałem w stronę Rose, która rozmawiała z jakimś Ślizgonem. Postanowiłem z nią później porozmawiać. Po chwili usłyszałem głos okularnika.
- Jestem James Potter.
- A ja Syriusz Black, lecz to zapewne już wiesz.
- Pewnie rodzina nie będzie zadowolona, że dostałeś się do Gryffindoru.
- Będą musieli z tym żyć... A poza tym od zawsze łamię zasady.
Roześmialiśmy się. Po chwili Ceremonia Przydziału się skończyła. Dyrektor Dumbledore zaczął swoją przemowę, lecz go nie słuchałem. Czekałem aż w końcu pojawi się jedzenie, ponieważ dzisiaj jeszcze nic nie jadłem. Wkrótce na stole pojawiło się jedzenie.
***
Gdy skończyliśmy jeść Dumbledor kazał nas zaprowadzić Prefektom do Dormitoriów. Czyli rozmowę z Rose muszę przełożyć na jutro. W Pokoju Wspólnym okazało się, że Dormitorium mam razem z James, oraz dwoma innymi chłopakami, których imion nie znałem. James wbiegł do Dormitorium jako pierwszy.
- Zamawiam łóżka przy oknie.
Przewróciłem oczami, po czym usiadłem na łóżku z prawej strony od okna. Po chwili Potter odezwał się do naszych współlokatorów.
- Jestem James, a to Syriusz. A wy?
- Remus, a to Peter. - Odezwał się wyższy z blondynów.
***
Leżałem w łóżku. Cały byłem przykryty kołdrą. Po chwili usłyszałem.
- Aquamenti.
Wyskoczyłem z łóżka cały mokry.
- James, nie daruję!
Zacząłem go gonić po Dormitorium. Skończyło się na tym, że również był mokry. Poszedłem do łazienki, aby umyć się i przebrać. Gdy wyszedłem, tylko włosy miałem mokry, lecz to mi nie przeszkadzało. Potem do łazienki wszedł James (Remus i Peter przebrali się, gdy jeszcze "spałem" ) . Gdy był gotowy, poszliśmy do Wielkiej Sali na śniadanie. Kilka minut po naszym przybyciu zaczęły nadlatywać sowy. Gdy Aron wylądował rozpoznałem, że otrzymałem wyjca. Zapewne od matki. Otworzyłem go.
- SYRIUSZU ORIONIE BLACKU, TY PARSZYWY ZDRAJCO KRWI, MASZ NATYCHMIAST ZMIENIĆ PRZYDZIAŁ, CHYBA, ŻE CHCESZ ABYM CI PRZYPOMNIAŁA, CO CIĘ SPOTKAŁO PO PRZYJĘCIU ZARĘCZYNOWYM BELLI!!!!!!
Sfrustrowany wybiegłem z Wielkiej Sali i pobiegłem na dwór nad jezioro. Nie wiedziałem, że ktoś za mną pobiegł. Gdy byłem nad brzegiem jeziora usłyszałem za sobą głos Rose.
- Wszystko w porządku?
- Taa... pominając, że matka ma zamiar potraktować mnie Cruciatusem.
(Rose?)
Nowa Gryfonka!
Imię: Lily
Nazwisko: Evans
Patronus: łania
Wiek: 11
Płeć: dziewczyna
Status krwi: Mugolak
Data urodzin: 30 stycznia 1960
Charakter: Lily jest bardzo miłą osobą, często nieśmiałą. Jednak łatwo zdobyć jej zaufanie, jest wierna wobec swoich najbliższych, oddałaby za nich życie.
Zdolności: zna chyba wszystkie zaklęcia
Genetyka:
Rodzina: Petunia Dursley (siostra)
Zwierzak: Servus
Różdżka: 10¼ cala, wierzba, włos jednorożca
Hobby: czytanie książek
Ulubiony przedmiot: zaklęcia
Znienawidzony przedmiot: nie ma
Ulubiony nauczyciel: Filius Flitwick
Znienawidzony nauczyciel: nie ma
Punkty: 10
Na Howrse: ♥GOT7♥magi♥
Od Rose do Syriusza
Gdy przyjrzałam się dokładniej chłopakowi domyśliłam się, że to pewnie jeden z Black'ów. I nie myliłam się, tak było...mama mi o nich opowiadała. Dużo dobrych rzeczy jak i też trochę tych złych. Nagle zapadła niezręczna cisza...
- Ciekawa bransoletka. -przerwał ciszę Syriusz.
- Dostałam ją od mamy, ma mi...przypominać o domu... -wymyśliłam na szybko, przecież nie mogłam wszystkim na prawo i lewo rozpowiadać, że jestem wilkołakiem.
- Ładna.
- Dziękuję. Pomógłbyś mi ją założyć?
- Spróbuję. -zaśmiał się krótko i przybliżył do mnie. Na co zarumieniłam się. Chłopak zauważył to, ale nie zwrócił zbytnio uwagi.
Wysunęłam rękę i podałam mu prezent od mamy. Chłopak raz dwa zapiął haczyk i wrócił na miejsce.
- Gotowe.
- Dzięki.
Znów zapadła niezręczna cisza. Nie wiedziałam co zrobić, więc wstałam i wyjęłam z torby książkę. Był to gruby podręcznik do ONMS. Połowę przeczytałam w zeszłym tygodniu, więc czas się wziąć za drugą...Otworzyłam książkę i zaczęłam czytać. Po kilkunastu minutach dojechaliśmy na miejsce. Syriusz pomógł mi ze zdjęciem bagażu z półki. Znów się zarumieniłam, ale tym razem tego nie zauważył.
***
Przed wejściem na Wielką salę, zatrzymała nas profesor McGonagal.
- Witam w Hogwarcie. Zanim usiądziecie przydzielimy was do waszych domów. Zwą się Gryfindor, Hufflepuff, Ravenclaw i Slytherin. Na czas pobytu tutaj, każdy dom zastępuje rodzinę. Za osiągnięcia dostajecie punkty, za złamanie odejmujemy je. Dom który zbierze najwięcej punktów zdobywa puchar domów. Ceremonia odbędzie się za chwileczkę.
Skończyła po czym weszła do wielkiej sali. Chwile potem wróciła po nas z jakąś listą.
- Pora już zaczynać. Za mną.
Weszliśmy parami do środka. W sali były cztery długie stoły, przy których siedziało pełno czarodziei. Szliśmy całą grupą środkiem Wielkiej sali, aż dotarliśmy do końca. Przed nami stanęła profesor McGonagall i prawdopodobnie dyrektor Hogwartu.
- Witajcie uczniowie. Na początek chciałbym ogłosić, że wstęp do lasu jest absolutnie nie dozwolony.
Jeszcze coś tam opowiadał, ale nie chciało mi się go słuchać. Nie mogłam się doczekać do jakiego domu zostanę przydzielona. Nagle odezwała się pani profesor.
- Gdy kogoś wyczytam, podchodzi tutaj. Wtedy włożę mu na głowę Tiarę przydziału, która wyznaczy wam wasze domy....Dymitr Prior.
Z grupy pierwszorocznych wyszedł wysoki chłopak w ciemnych włosach. Podszedł do krzesła i usiadł na nim ostrożnie, był trochę wystraszony...
- Tak, dobra...-zastanawiała się Tiara- ...niech będzie. Ravenclaw!
W tej samej chwili Krukoni zaczęli głośno klaskać i krzyczeć z radości. Dymitr pobiegł do stołu Krukonów i zajął miejsce. A profesor McGonagall czytała dalej.
- Rose Hathaway.
Teraz ja? No dobra, spoko. Na luzie...Podeszłam do krzesła i usiadłam na nim. Profesor nałożyła mi Tiarę.
- Chwileczkę, gdzie by Cię tu przydzielić? Już wiem, Slytherin!
Tak, najlepszy dom, mama będzie ze mnie dumna. Pobiegłam do Ślizgonów, którzy klaskali najgłośniej jak się dało. Usiadłam obok starszych chłopaków i odwróciłam się, aby zobaczyć do jakiego domu zostanie przydzielony Syriusz. Następną osobą po mnie był nie jaki James Potter, który został przydzielony do Gryffindoru. Dopiero potem profesor wyczytała Black'a. Oby był razem ze mną w Slytherinie.
- Syriusz Black.
<Syriusz?>
niedziela, 16 sierpnia 2015
Od Syriusza do Rose
- Syriuszu Oronie Blacku masz natychmiast zejść na dół! Chyba, że chcesz zostać w domu przez kolejny rok!
Wyskoczyłem z łóżka i ubrałem pierwsze lepsze mugolskie ubranie. Potem zbiegłem na dół i wszedłem do jadalni, gdzie usiadłem na swoim miejscu.
- Co ty masz na sobie?!
- Ubranie.
- To nie jest ubranie to są szmaty szlam!
- Przypominam, że dzisiaj jadę do Hogwartu, a gdybyśmy znaleźli się na King's Cross w naszych czarodziejskich szatach wzbudzilibyśmy sensację.
- Chyba nie myślisz, że znajdziemy się na peronie pełnym szlam.
- To jak niby znajdziemy się na Peronie 9 ¾?
- Za pomocą Proszku Fiuu.
Po chwili odezwał się mój młodszy, jakże d e n e r w u j ą c y brat.
- Kretyn.
Nie skomentowałem tego, tylko posłałem Regulusowi mordercze spojrzenie. Nagle odezwał się mój ojciec.
- Musimy się już zbierać. Dzisiaj muszę wcześniej zjawić się w Ministerstwie.
- To ja idę po kufer.
Mój ojciec wyciągnął różdżkę.
- Stój! Accio Kufer.
Po chwili w jadalni pojawił się mój kufer. Ojciec jednak jeszcze nie schował różdżki.
- Accio sowa.
Tym razem w jadalni pojawił się Aron. Poczułem zazdrość, że muszę czekać jeszcze sześć lat, aby móc czarować poza szkołą. Pogorszyło to jeszcze bardziej mój humor. Ojciec chwycił mój kufer, a ja wziąłem klatkę z Aronem. Całą czwórką przeszliśmy do salonu. Aby przenieść się na Peron.
***
Znaleźliśmy się na Peronie. Matka odciągnęła mnie na bok.
- Słuchaj mnie teraz uważnie, bo nie będę powtarzać. Masz znaleźć się w Slytherinie.
- Świetnie.
Po chwili zobaczyłem machającą do mnie Dromedę, dla której będzie to ostatni rok w Hogwarcie. Wziąłem kufer i Arona, a potem podszedłem do niej.
- Andomeda, moja ukochana kuzynka!
- Cześć młody.
Skrzywiłen się na to określenie. Dromeda zaczęła mnie tarmosić po włosach.
- Przestań. - Udawałem oburzonego.
Po chwili wybuchliśmy śmiechem.
- Czemu wuj Alfard nie przyszedł?
Powinien przyjść, przecież jego chrześniak, czyli ja, zaczynał dziś pierwszy rok w Hogwarcie.
- Z tego co wiem twoja matka nie pozwoliła mu przyjść.
- No tak według niej jest czarną owcą w rodzinie. Dziwne, że go nie wydziedziczyła.
- Myślę, że to z powodu jego stanowiska w ministerstwie.
Postanowiłem zmienić temat.
- A co z tobą i Tedem?
- Oświadczył mi się.
- Super. Zamawiam miejsce drużby.
Dromeda zaśmiała się.
- Syriusz, wybacz, ale muszę już iść. Do zobaczenia w Hogwarcie.
Andromeda odeszła w kiedunku pociągu. Po jakimś czasie zrobiłem to samo. Postanowiłem znaleźć jakiś przedział. Po chwili znalazłem przedział, gdzie siedziała dziewczyna, chyba w moim wieku.
- Cześć, mogę się dosiąść?
- Jasne.
Uśmiechnąłem się, a potem położyłem kufer i klatkę z moją sową na półce, po czym usiadłem naprzeciwko dziewczyny.
- Jestem Rose, a ty?
- Syriusz.
- Jesteś Blackiem, prawda?
- Taa... Też pierwszy rok.
- Owszem.
Po chwili nastała niezręczna cisza. Spojrzałem na bransoletkę w rękach dziewczyny.
- Ciekawa bransoletka. - Stwierdziłem.
(Rose?)
Nowy Krukon!
Nazwisko: Prior
Patronus: nietoperz
Wiek: 11
Płeć: chłopak
Status krwi: czysta krew
Data urodzin: 08.08.1960
Charakter: Dymitr jest zazwyczaj spokojny. Doskonale udawać obojętność. Jest surowy, ale ma poczucie humoru. W razie zagrożenia może poświęcić życie w obronie przyjaciół. W walce bardzo trudno go pokonać.
Zdolności: Magia Bezróżdżkowa
Genetyka: Wampir
Rodzina: rodzice umarli, nie ma rodzeństwa, opiekują się nim jego dziadkowie.
Zwierzak: Puszek
Różdżka: Brzoza, Włos jednorożca, 11 cali, giętka
Hobby: zabawa eliksirami, robienie innym żartów...
Ulubiony przedmiot: eliksiry
Znienawidzony przedmiot: wróżbiarstwo
Ulubiony nauczyciel: Horacy Slughorn
Znienawidzony nauczyciel: Cuthbert Binns
Punkty: 0
Na Howrse: ♥GOT7♥magi♥
Od Rose
- Pobiec z Tobą? -spytała matka.
Pierwszy raz będę przebiegała przez ścianę, nie boje się, ale wydaje mi się to trochę dziwne.
- Nie dzięki, dam radę.
Mama przytuliła mnie mocno i kiwnęła głową. Przełknęłam ślinę i ruszyłam biegiem w ścianę. Przez chwilę było ciemno, ale potem ujrzałam ogromny, czarny pociąg. Wszędzie byli czarodzieje...moi nowi znajomi. Mam nadzieję, że poznam kogoś z kim można pogadać poważnie i się pośmiać...
Zanim wsiadłam do pociągu pożegnałam się z mamą. Nagle mama podała mi jakieś pudełko.
- Noś ją zawsze przy sobie, dzięki temu podczas przemiany będziesz miała większą kontrole nad sobą. Pamiętaj, aby jej nie zgubić. -powiedziała i pocałowała mnie w czoło.
- Dziękuję, będę tęsknić.
- Ja też słońce.
Schowałam pudełeczko do kieszeni i wsiadłam do pociągu, do pustego przedziału. Pomachałam jeszcze mamie na pożegnanie i usiadłam na miękkim siedzeniu. Gdy pociąg ruszył wyjęłam pudełko od mamy i otworzyłam je. Ujrzałam srebrną bransoletkę z wisiorkiem "wilka". Dzięki niemu miałam podczas przemiany w wilka bardziej panować nad sobą. Jestem młodym wilkołakiem i dość trudno mi jeszcze panować nad sobą. Nawet dorosłym wilkołakom jest bardzo trudno, ale moja matka jest najlepszą czarodziejką jaką znam i wyczarowała dla nas specjalny eliksir, dzięki któremu możemy nad sobą panować. Zapewne nasączyła nim moją bransoletkę. Moje rozmyślania przerwał szmer otwieranych drzwi. Do przedziału w którym siedziałam wszedł jakiś chłopak.
- Cześć, mogę się dosiąść?
- Jasne.
Chłopak uśmiechnął się i włożył swoje walizki na półkę, po czym usiadł na przeciwko mnie.
- Jestem Rose, a ty?
<"Ty"?>
Nowa Ślizgonka!
Nazwisko: Hathaway
Patronus: wilk
Wiek: 11
Płeć: kobieta
Status krwi: Czystej krwi
Data urodzin: 18. 12. 1960
Charakter: Rose była zadziorna, odrobinę arogancka, za nic miała autorytety, niegrzecznie odnosiła się do nauczycieli, była silna, poświęcała się dla innych, zdeterminowana, waliła prawdę prosto z mostu, miała niewyparzony język. Była jednak za gwałtowna, co przemawiało często na jej niekorzyść. Czasem chowała się za twardą maską, choć była bardzo dobrą, wspaniałą przyjaciółką.
Zdolności: Magia Bezróżdżkowa
Genetyka: Wilkołak
Rodzina: Ibrahim Mazur (ojciec), Janine Hathaway (matka)
Zwierzak: Aragog
Różdżka: Cis, pióro feniksa, 12 i pół cala
Hobby: Czytanie książek, opieka nad zwierzętami, czarowanie, latanie...
Ulubiony przedmiot: ONMS
Znienawidzony przedmiot: Mugoloznactwo
Ulubiony nauczyciel: Minerwa McGonagall
Znienawidzony nauczyciel: Kwiryniusz Quirrell
Punkty: 50
Na Howrse: ♥GOT7♥magi♥
Nowy Gryfon!
Nazwisko: Black
Patronus: pies
Wiek: 11
Płeć: Chłopak
Status krwi: Czystej Krwi
Data urodzin: 1 Stycznia 1960 roku
Charakter: Syriusz jest szalony. W jego głowie jest pełno pomysłów na świetne kawały. Dla przyjaciół miły, ale dla wrogów... lepiej prawdę mówiąc z nim nie zadzierać. Ma duże poczucie humoru. Jest też przyjacielski i pomocny, ale bywa też złośliwy i denerwujący. Flirciarz umie okręcić wokół siebie każdą dziewczynę. Potrafi zrobić na kimś bardzo dobre wrażenie o sobie. Ma też dość dużą wiedzę . Jest też bardzo utalentowany.
Zdolności: Pojedynkowanie, Wpakowywanie się w kłopoty, Łamanie zasad
Genetyka: Na razie nikt...
Rodzina: Orion Black (ojciec) , Walburga Black (matka) , Regulus Arkturus Black (młodszy brat)
Zwierzak: Aron
Różdżka: Cedr, Włos Jednorożca, 11 cali, elastyczna
Hobby: Platanie innym psot, Łamanie zasad i Pojedynkowanie się na czary
Ulubiony przedmiot: OPCM
Znienawidzony przedmiot: Historia Magii, Wróżbiarstwo
Ulubiony nauczyciel: Nie ma
Znienawidzony nauczyciel: Nie ma
Punkty: 50
Na Howrse: SyriuszBlack